Ale Liz zasługiwała na więcej, niż mógł jej dać. Zasługiwała na wszystko, co najlepsze. udowodnić. Inaczej dawno posłałabym ją do więzienia, gdzie jej miejsce. - Dlaczego otwarcie nie powiesz, o co ci chodzi? - spytała. - Nic dziwnego, skoro całe lata poświęciło się na dekadenckie, wyuzdane rozrywki - umowy. Znacznie trudniej było jej odpowiedzieć na pytanie, dlaczego czeka na lorda Kilcairna. Zrozumiał jej pytanie. Podobnie jak on, nie zapomniała, że kiedyś był pewien swego szczęścia: znalazł ukochaną, znalazł miłość. Czuł od dawna, że Lily obwinia siebie o tamten jego zawód. - Pani St.Germaine, są tutaj! - wołał, machając ręką. - Zepsujesz nam cały efekt - zauważył Bryce, więc podała mu kukurydzę, by się nie denerwował. Zrozumienie? Sympatia? Skrzywił się na te słowa. Jest śmieszny. Zbyt ufny, naiwny. W gruncie rzeczy Lily Pierron nie różniła się od reszty znanych mu ludzi. Jak wszyscy kieruje się własnym interesem, ma jakieś ukryte motywy. Byłby głupcem, gdyby o tym zapomniał. zamiaru kupować następnego. szczerzy. Zgadzasz się? Hrabia uchylił powiekę. - On nienawidzi różowego! Ostatnio mi powiedział, że wyglądam jak flaming. - Rose
- Nie jestem aż taki okrutny - szepnął. Mogłaby przysiąc, że tym razem do jej nogi przytula się policzek. Zadrżała. Po chwili kogoś, nawet okrytego niechlubną sławą, z kim towarzystwo mogłoby ją porównać. Dlatego
Guwernantka nie straciła cierpliwości. Kilcairn płacił jej dwadzieścia pięć funtów - Nie obawiaj się. Zrobię wszystko, żeby przestali. Próchniczna ziemia ustępowała miękko pod ciężarem
- Więc nawiązuje pan romanse tylko z inteligentnymi kobietami? - Mogła sobie pojechać do Yorkshire. - Monmouth uderzył pięścią w stół, aż - Proszę tu zaczekać, panienko.
Ale Lily się nie obudziła. Ani po wyjściu Santosa, ani przez następnych sześć godzin. Przez cały ten czas Gloria nie odchodziła od jej łóżka, tyle tylko, żeby zadzwonić do hotelu i kupić sobie coś do picia w automacie na korytarzu. Nie darowałaby sobie, gdyby babcia się obudziła, a jej by przy niej nie było. Santos właściwie też nie opuszczał szpitalnej sali. Trwali razem, jeszcze niedawno wrodzy sobie, a teraz skazani na siebie we wzajemnym wspieraniu się na duchu. - W zeszłym tygodniu pewien tłusty babsztyl zemdlał, gdy skojarzył, kim jestem. - Nie mam powodu czuć się winna. Nie wyobrażaj sobie, że uda ci się tak mnie ustawić. Nie ja zgrzeszyłam, ale moja matka. Ja nigdy tak bym się nie zachowała... Niestety, miniony wieczór oznaczał kres fantazji. Rodzice dawno nie robili wrażenia tak zgodnych i szczęśliwych. - Obawiam się, że to niemożliwe. - Młody oficer położył mu rękę na ramieniu. W jego głosie nie było już wcześniejszej, łagodnej nuty. Nagle wydal się znacznie dojrzalszy, zniknęła gdzieś zabawna dzieciuchowatość. - Nie wiem. Zadrżała, czując, że przenika ją fala gorąca. Położył się na niej, szepcząc, jak jest piękna i jak uwielbia najtajniejsze zakątki jej ciała. Potem wniknął w nią głęboko.